#0 - adalbert - 2016-04-25 16:58
Skoro powstał tutaj taki dział, to skopiuję coś co opisałem kiedyś na elektrodzie ale jakoś za bardzo nikt tam nie odpisywał 
Chciałbym wykonać zasilacz DC12V -> AT - do 386, 486 lub P1, który będzie miał miniaturowe wymiary i da mi absolutną gwarancję, że nie spali mi komputera. Chcę mieć konstrukcję, której będę mógł bardziej zaufać niż fabrycznemu zasilaczowi.
Cały komp 486 pobiera koło 20 wat, Pentium 1 z Voodoo pewnie w porywach 60 W. Chcę zbudować mały komputer, w stylu ITX więc nie będzie tutaj oczywiście prądożernych napędów, tylko takie laptopowe i karta CF. Wymagane są linie +12V, +5V, -12V, -5V. Udało mi się już "na pająka" wykonać prosty zasilacz, który mieści się w pudełku 8x5x4 cm, trzeba to tylko dopracować (nie było tam elementów zabezpieczających - ale działał).
Załączam schemat tego, co aktualnie chciałbym wykonać.
Wszystko zaczyna się od doprowadzenia napięcia 12V z zewnętrznego zasilacza impulsowego. Do linii 12V jest podłączony stabilizator 7805, który zasila ATtiny13, kontrolujące pracę urządzenia. Mamy też przekaźnik, który jest normalnie zwarty, oraz drugi przekaźnik, który jest normalnie otwarty i jest podłączony do przycisku, którym będziemy włączali komputer.
Po zwarciu przekaźnika K2 do gotowego moduł przetwornicy XL4005 5A lub XL4016 8A dochodzi napięcie 12V i wychodzi 5V. Sama linia 12V również idzie dalej do wtyczki zasilającej. Pod 12V jest również podłączony cały moduł przetwornicy na MC34063 (zrobiony wg. <brak linka>, z której wychodzi -17V. -17V dalej idzie do LM7912 i LM7905 - które, mimo strat energii, zapewniają stabilne i bezpieczne linie -12V i -5V (nie potrzeba tam dużego prądu).
W międzyczasie ATtiny13 czuwa i gdy wykrywa pojawienie się +5V odczeka ok. 300 milisekund i wyśle sygnał POWER_GOOD, który spowoduje uaktywnienie się płyty głównej komputera.
Jako zabezpieczenie wykorzystany jest tutaj układ Crowbar z tyrystorem i bezpiecznikiem. Odpowiednio dobrane diody zenera są podłączone do linii +12V i +5V i gdy nastąpi nieoczekiwany wzrost napięcia, bezpiecznik zostanie przepalony.
Ponadto wzrost napięcia jednocześnie wywoła w ATtiny13 procedurę, która będzie polegała na niezwłocznym rozwarciu przekaźnika K1 - wprawdzie opóźnienie wyniesie pewnie około 20 milisekund i dużo wcześniej powinien zadziałać tyrystor, jednak ma to być taka "ostatnia deska ratunku" - a ponadto zapobiegnie ewentualnemu smażeniu się całego zasilacza.
Tak wygląda przykładowa przetwornica której chciałbym tutaj użyć:
<brak linka>
No i co o tym sądzicie? Czy ma szansę to być faktycznie ultra-bezpieczne? Może ten mikrokontroler jest trochę na wyrost, ale jest tani; i chcę zrobić porządną linię power good a nie tylko taką zmostkowaną z +5V. Jestem amatorem więc trudno mi się samemu odnieść do swoich pomysłów. Inne rozwiązanie to byłoby wykorzystać zasilacz w stylu pico-psu z adapterem AT, byłoby to nawet mniejsze, ale zastanawiam się czy są tam jakiekolwiek zabezpieczenia. Teoretycznie tyrystor w razie skoku napięcia odpali bezpiecznik, a zwykły zasilacz z przetwornicą impulsową może puścić za duże napięcie gdy coś tam się rozstroi i będzie niefajnie.

Chciałbym wykonać zasilacz DC12V -> AT - do 386, 486 lub P1, który będzie miał miniaturowe wymiary i da mi absolutną gwarancję, że nie spali mi komputera. Chcę mieć konstrukcję, której będę mógł bardziej zaufać niż fabrycznemu zasilaczowi.
Cały komp 486 pobiera koło 20 wat, Pentium 1 z Voodoo pewnie w porywach 60 W. Chcę zbudować mały komputer, w stylu ITX więc nie będzie tutaj oczywiście prądożernych napędów, tylko takie laptopowe i karta CF. Wymagane są linie +12V, +5V, -12V, -5V. Udało mi się już "na pająka" wykonać prosty zasilacz, który mieści się w pudełku 8x5x4 cm, trzeba to tylko dopracować (nie było tam elementów zabezpieczających - ale działał).
Załączam schemat tego, co aktualnie chciałbym wykonać.
Wszystko zaczyna się od doprowadzenia napięcia 12V z zewnętrznego zasilacza impulsowego. Do linii 12V jest podłączony stabilizator 7805, który zasila ATtiny13, kontrolujące pracę urządzenia. Mamy też przekaźnik, który jest normalnie zwarty, oraz drugi przekaźnik, który jest normalnie otwarty i jest podłączony do przycisku, którym będziemy włączali komputer.
Po zwarciu przekaźnika K2 do gotowego moduł przetwornicy XL4005 5A lub XL4016 8A dochodzi napięcie 12V i wychodzi 5V. Sama linia 12V również idzie dalej do wtyczki zasilającej. Pod 12V jest również podłączony cały moduł przetwornicy na MC34063 (zrobiony wg. <brak linka>, z której wychodzi -17V. -17V dalej idzie do LM7912 i LM7905 - które, mimo strat energii, zapewniają stabilne i bezpieczne linie -12V i -5V (nie potrzeba tam dużego prądu).
W międzyczasie ATtiny13 czuwa i gdy wykrywa pojawienie się +5V odczeka ok. 300 milisekund i wyśle sygnał POWER_GOOD, który spowoduje uaktywnienie się płyty głównej komputera.
Jako zabezpieczenie wykorzystany jest tutaj układ Crowbar z tyrystorem i bezpiecznikiem. Odpowiednio dobrane diody zenera są podłączone do linii +12V i +5V i gdy nastąpi nieoczekiwany wzrost napięcia, bezpiecznik zostanie przepalony.
Ponadto wzrost napięcia jednocześnie wywoła w ATtiny13 procedurę, która będzie polegała na niezwłocznym rozwarciu przekaźnika K1 - wprawdzie opóźnienie wyniesie pewnie około 20 milisekund i dużo wcześniej powinien zadziałać tyrystor, jednak ma to być taka "ostatnia deska ratunku" - a ponadto zapobiegnie ewentualnemu smażeniu się całego zasilacza.
Tak wygląda przykładowa przetwornica której chciałbym tutaj użyć:
<brak linka>
No i co o tym sądzicie? Czy ma szansę to być faktycznie ultra-bezpieczne? Może ten mikrokontroler jest trochę na wyrost, ale jest tani; i chcę zrobić porządną linię power good a nie tylko taką zmostkowaną z +5V. Jestem amatorem więc trudno mi się samemu odnieść do swoich pomysłów. Inne rozwiązanie to byłoby wykorzystać zasilacz w stylu pico-psu z adapterem AT, byłoby to nawet mniejsze, ale zastanawiam się czy są tam jakiekolwiek zabezpieczenia. Teoretycznie tyrystor w razie skoku napięcia odpali bezpiecznik, a zwykły zasilacz z przetwornicą impulsową może puścić za duże napięcie gdy coś tam się rozstroi i będzie niefajnie.