Ja jakieś dwa lata temu na OLX chciałem kupić super-fajnego laptopa z 486, przy czym podana cena to było chyba 120 złotych, opisany był jako sprawny. Dzwonię na telefon, odbiera człowiek dysponujący bardzo ubogim zasobem słownictwa, ledwo potrafiący się wysłowić, z tego co wywnioskowałem pracownik jakiejś hurtowni (i laptop też był kiedyś w niej używany). No po prostu jak imbecyl gadał. Chcę ustalać szczegóły wysyłki i zapłaty, nagle mówi mi: ALE WIE PAN NIE DZIAŁO TEN LAPTOK! W OGÓLE, NIC! - no to pytam, dlaczego jest opisany jako sprawny... po chwili koleś go próbuje włączyć, mówi: EEEE, NIE NO, ON DZIAŁA, TO TRZEBA GO DROŻEJ SPRZEDAĆ! NO ZRESZTĄ JA WIDZĘ ŻE PANU ZALEŻY, NIE?! TO BĘDZIE 150 PLUS WYSYŁKA, NA WÓDECZKE BĘDĘ MIAŁ JESZCZE, NIE? HEHE.
No i cóż, byłem świadomy że z kimś takim nic sensownego nie ustalę, bo i tak będzie chciał po swojemu. Ostatecznie wyszło minimalnie drożej, niż miało być pierwotnie, ale i tak chamsko ze strony tego gościa.
A jak już przyszła paczka, to się okazało, że ma na matrycy czarny pas szeroki na 4 centymetry... No i nic z tym nie zrobię, nawet jakbym go zwrócił (na co i tak nie było szans) to bym był bez laptopa. Koniec końców, po niecałym roku znalazłem matrycę na przeszczep i działa. I tak było warto, bo laptopy z 486, aktywną matrycą i dźwiękiem to rzadko spotykany i drogi interes, ale czasem wystarczy kogoś posłuchać i już wiadomo, że idealną osobą do robienia interesów nie będzie
